KATEGORIE

piątek, 24 września 2021

"Zainteresowanie prawem rodzinnym, w szczególności tematyką relacji rodziców z dziećmi, zdeterminowało, że widziałam siebie właśnie na sali sądowej." - rozmowa o byciu mecena§em swojej kariery z adw. Zuzanną Lewandowską


Dzisiejszy wpis rozpoczyna nową serię na blogu - wywiady z przedstawicielami zawodów prawniczych, w ramach których rozmawiamy o początkach ich kariery, codziennych problemach w zawodzie, motywacji do podejmowania nowych wyzwań i poradach dla kolejnych prawników z misją. W pierwszym wywiadzie z serii mam ogromną przyjemność rozmawiać z adwokat Zuzanną Lewandowską. Rozmawiamy o studiach, relacji na linii patron-aplikant, odwadze do założenia własnej kancelarii, zmianach w prawie rodzinnym, marketingu prawniczym oraz o poradach dla studentów, aplikantów i osób, które dopiero co zdały egzamin zawodowy. Miłej lektury!




Kinga Mierzyńska: Na samym początku opowiedz, dlaczego zdecydowałaś się studiować prawo. Czy z perspektywy czasu jesteś zadowolona z podjętej decyzji?

Zuzanna Lewandowska: Pomysł studiowania prawa nie zrodził się od razu. Wszystko zaczęło się od mojej mamy, która pracowała jako wychowawczyni w placówce opiekuńczo-wychowawczej. Jest to interwencyjna piecza zastępcza. Dzieci trafiają tam z różnych przyczyn, ale skutek jest jeden – ograniczenie władzy rodzicielskiej. Mama zawsze była jedną z tych osób, które wykonują swój zawód z ogromną pasją. Dziewczęta umieszczone w placówce traktowała jak swoje własne, a pracę przynosiła do domu. W ten sposób zaczęłam interesować się pojęciami takimi jak władza rodzicielska, kontakty z dzieckiem czy piecza zastępcza.

Niemniej nie czułam, że pedagogika to jest wybór dla mnie. Szukałam więc dalej, aż ostatecznie trafiłam na studia prawnicze. Zaczęłam czytać o dostępnych możliwościach. Pod tym kątem wybrałam także profil klasy licealnej.

Humorystycznie dodam, że w czasach, gdy myślałam już o wyborze liceum i uczelni, emitowany był w telewizji serial „Magda M.”, który zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie! Pomyślałam sobie, że bardzo chciałabym w przyszłości wykonywać pasjonujący zawód adwokata, a jednocześnie pomagać potrzebującym w fundacji. Tę drugą wizję mam nadzieję, że wkrótce również uda mi się spełnić.

Z perspektywy czasu wiem, że studia prawnicze to był dobry wybór. Mimo, że nie jest to łatwy zawód, czuję się w nim bardzo spełniona. Daje mi on poczucie samorealizacji i motywację do działania.


K.M.: Kiedy według Ciebie jest najlepszy moment na wybór aplikacji, a tym samym kontynuowanie kształcenia już pod kątem uprawiania konkretnego zawodu?

Z.L.: Według mnie o wyborze aplikacji, tak w pełni świadomie, powinno się zacząć myśleć, rozpoczynając czwarty rok studiów. Ostatnie dwa lata na uczelni to w głównej mierze przygotowywanie pracy magisterskiej. Czas trochę zwalnia, nie mija już od egzaminu do egzaminu, a dzięki temu można skupić się na tym co dalej. Wtedy też większość studentów wie już, w czym czuje się lepiej a w czym gorzej, co zdecydowanie ułatwia podjęcie ważnych decyzji.


K.M: Dlaczego zdecydowałaś się akurat na aplikację adwokacką? Czy z perspektywy czasu, po zakończeniu aplikacji i zdaniu egzaminu zawodowego, jesteś zadowolona ze swojego wyboru?

Z.L.: Zainteresowanie prawem rodzinnym, w szczególności tematyką relacji rodziców z dziećmi, zdeterminowało, że widziałam siebie właśnie na sali sądowej. W grę wchodziły więc tylko aplikacja adwokacka i radcowska. Adwokaci mają znacznie dłuższą historię związaną z postępowaniem procesowym. Wydaje mi się, że to właśnie dlatego myśląc o swojej przyszłości, widziałam siebie w zielonym żabocie.

Obecnie trudno jest wskazać, czy jest się bardziej zadowolonym ze statusu adwokata, czy radcy prawnego, ponieważ ich kompetencje przed sądami są zrównane. Istotnym problemem wydaje się brak możliwości zatrudnienia adwokata na podstawie umowy o pracę w sytuacji, gdy radcowie nie mają takiego zakazu. Pociąga to za sobą wiele konsekwencji życiowych. Niemniej, nie żałuję swojego wyboru. Brak możliwości pozostawania w stosunku pracy zmotywował mnie do realizacji jednego z moich marzeń, czyli własnej kancelarii prawnej, którą wkrótce otwieram. Zapewne, gdyby nie przymus założenia działalności gospodarczej, nigdy nie odważyłabym się na własny biznes.




K.M: Ciekawi mnie aspekt współpracy na linii aplikant – patron. Jak doskonale wiemy, świeżo upieczony aplikant zostaje przydzielony do konkretnego patrona lub może zadecydować sam o jego wyborze. A jak wyglądało to w Twoim przypadku?

Z.L.: Miałam to szczęście, że w chwili rozpoczęcia aplikacji adwokackiej pracowałam już w kancelarii prawnej. Rozpoczęłam tam praktyki jeszcze na studiach i dosyć szybko, bo jeszcze przed ich ukończeniem, zaproponowano mi stałą współpracę. Naturalne więc było to, że patronem został mój team leader. Z perspektywy czasu wiem, że to właśnie on w dużej mierze ukształtował mnie takim adwokatem, jakim jestem dziś.

Najwięcej wyciągnęłam z naszych, często emocjonujących, dyskusji dotyczących taktyki procesowej. Mieliśmy taki system, że wszystko przygotowywałam sama, łącznie z obraniem właściwej drogi działania. Później rozmawialiśmy na ten temat i sprawdzaliśmy to, co opracowałam. Następnie patron czerwonym długopisem nanosił poprawki i uwagi. Jestem wzrokowcem, więc super się to u mnie sprawdziło.


K.M. Niedawno zdałaś egzamin adwokacki i zostałaś prawdziwą Panią Mecenas, czego jeszcze Ci serdecznie gratuluję. Jak chciałabyś kształtować swoją dalszą drogę zawodową? Czy masz już konkretny pomysł na swoją działalność?

Z.L.: Dziękuję! Jak już wspomniałam, moim marzeniem jest pracować na własny rachunek. Zawsze miałam silny charakter, własną wizję i potrafiłam zawzięcie walczyć o swoje przekonania. W pewnym momencie mojej kariery zawodowej poczułam, że poszukuję czegoś innego, niż dotychczas.

Nigdy nie jest to łatwa decyzja, ponieważ wymaga dużego poświęcenia, przede wszystkim finansowego. Podejrzewam, że gdybym nie została mamą, to jeszcze długo bym się na to nie zdecydowała. Macierzyństwo, choroba i strata bliskich osób oraz udar mojej mamy dobitnie pokazały mi, że życie jest za krótkie na strach i odkładanie czegoś w czasie.

Postanowiłam więc, że otwieram własną kancelarię. Choć dumnie to brzmi, póki co będzie to działalność jednoosobowa. Mam już swoje logo i pracuję nad stroną internetową. Planuję rozpocząć praktykę w listopadzie!


K.M. Czy uwzględniasz możliwości, jakie stwarzają social media przy budowaniu swojej marki profesjonalnego prawnika? Czy Twoim zdaniem warto zainwestować czas oraz oszczędności w zdobycie wiedzy i umiejętności z zakresu marketingu prawniczego?

Z.L.: Social media i sama obecność w sieci dają w dzisiejszych czasach ogromne możliwości. Adwokaci objęci są zakazem reklamy. Nie mamy możliwości dotarcia do klienta w taki sposób, a przecież on musi nas jakoś znaleźć. Gdzie rozpocznie poszukiwania? No właśnie. Nie wyobrażam sobie rozpoczęcia działalności bez wykreowania swojego wizerunku w sieci i mediach społecznościowych.

Z tego powodu aktywnie rozwijam swój profil na Instagramie. Obserwuje mnie już ponad 13 tys. osób. Prowadzę też fanpage mojego bloga na Facebooku i LinkedIn. Byłam zdziwiona, ilu potencjalnych klientów znajduje mnie właśnie poprzez stronę i media społecznościowe! Jest to pewnego rodzaju marketing, w który z całą pewnością warto inwestować.


K.M. Jesteśmy obecnie obserwatorami ciągłych zmian w wielu dziedzinach prawa. Sama wspominałaś kilkukrotnie na swoich social mediach, że chciałabyś realizować się w dziedzinie prawa rodzinnego. Jakich zatem zmian dokonałabyś w prawie rodzinnym? Czy dostrzegasz aspekt dotyczący np. pieczy zastępczej, alimentacji lub ochrony praw dziecka, który według Ciebie wymaga szczegółowego uregulowania lub niezwłocznej nowelizacji?

Z.L.: To, co nasuwa mi się na myśl jako pierwsze, to egzekucja alimentów. Wiele razy pisałam o ściganiu dłużnika alimentacyjnego, w tym także z zagranicy. Teoria to jedno, a praktyka to zupełnie inna sprawa. Kilka lat temu wydawało się, że nowelizacja Kodeksu karnego w tym przedmiocie zmieni obecny stan rzeczy. Niestety, wykonywanie wyroków zasądzających alimenty to wciąż nie lada wyzwanie, a komornicy rozkładają ręce.

Prawda jest taka, że tzw. alimenciarze mają w naszym kraju duże pole do popisu wobec braku szczegółowych regulacji. Ucieczka za granicę też często załatwia sprawę. Mimo współpracy między organami w ramach UE, cała procedura trwa bardzo długo, a podejmowane w sprawie czynności często ograniczają się do sprawdzenia czy dłużnik posiada ubezpieczenie, zasiłek lub jest zarejestrowany jako bezrobotny. Jak wiemy, takie osoby często zatrudniane są nielegalnie a wynagrodzenie wypłacane jest w gotówce.

Brak możliwości egzekucji alimentów to problem na ogromną skalę. W najtrudniejszej sytuacji znajdują się samotni rodzice, którzy nie spełniają warunków do uzyskania pomocy z Funduszu Alimentacyjnego ze względu maksymalny próg dochodu na osobę w rodzinie.




K.M.: Na co dzień pośród wielu innych działań i inicjatyw prowadzisz również bloga w postaci czasopisma „Prawnik Lewandowska” (PR 20714). Skąd pomysł na taką formę autoprezentacji? Czy dzięki tej aktywności czujesz, że realizujesz pewną misję? Czy jest to raczej potrzeba serca i pasja, dzięki której możesz dzielić się swoją wiedzą i poznawać potencjalnych klientów dla przyszłej kancelarii?

Z.L.: Gdy na pierwszym roku aplikacji adwokackiej zakładałam bloga, nie wybiegałam jeszcze w przyszłość na tyle, by planować założenie własnej kancelarii prawnej. Czułam, że potrzebuję zrobić coś więcej – dla siebie i dla innych. Z jednej strony dawało mi to poczucie samorealizacji, z drugiej dobrze wyglądało w CV i dawało mi więcej możliwości. Na tamtym etapie mojej kariery zawodowej było to dla mnie bardzo ważne, ponieważ chciałam zdobywać doświadczenie w różnych miejscach i gałęziach prawa.

Z czasem, gdy blog zaczął zyskiwać na popularności, został zarejestrowany jako tytuł prasowy, a ja otrzymywałam coraz więcej wiadomości od czytelników i potencjalnych klientów, zrozumiałam, że to jest coś więcej, niż tylko pomysł na spędzanie wolnego czasu. Prowadzenie strony, kontakt z inspirującymi ludźmi, wyjaśnianie zawiłości prawnych osobom, które tego potrzebują – to jest to, co napędza mnie do działania.


K.M. Mając na uwadze swoje doświadczenie, jakich rad udzieliłabyś adeptom prawa, aplikantom adwokackim oraz początkującym adwokatom?

Z.L.: Wybierając ten zawód należy liczyć się z tym, że nie będzie łatwo. Prędzej czy później trzeba będzie zderzyć się z rzeczywistością, zaakceptować ją i nauczyć się z nią żyć. Wystarczy przeczytać kilka postów na grupie dla studentów prawa i aplikantów, aby zobaczyć jak wiele rozgoryczenia jest w młodych ludziach bądź co bądź dopiero wkraczających w ten zawód.

Wydaje mi się, że najważniejsze, to nie dać się zatracić w poczuciu rozczarowania i niesprawiedliwości. Jeżeli czujemy, że to jest to, co chcemy robić w przyszłości, to brnijmy dalej i nie oglądajmy się za siebie. W końcu przyjdzie ten moment, gdy nasze trudy zostaną zrekompensowane. Wykonujmy swój zawód z pasją, ale znajmy swoją wartość. Jeżeli czujemy się źle w miejscu pracy – nie obawiajmy się zmian. Rzeczywistość jest jaka jest, ale my także mamy swój udział w jej tworzeniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz